niedziela, 2 listopada 2014

Marmurowe serce.

Kochany Czytelniku,

Dziś pozwolę sobie na bardzo emocjonalny i osobisty post. Znów w pociągu rozmyśłam nad życiem, wracając myślami do chwil spędzonych nad grobami krewnych. Ten rok był szczególny. Mijając kolejne mogiły ciągle nie opuszczała mnie myśl, że kiedyś na którejś z nich będą wyryte imiona rodziców... Tym boleśniejsze to, że tata teraz jest na chemii i sam mówi, że być może za rok będziemy robić wieńce na jego grób. Wiem, że mogę go realnie i namacalnie stracić w każdej chwili... wielu ludzi odebrała już ta choroba. Chociażby malutką Zuzię z Radomska, której bardzo kibicowałam w walce i informacja o jej odejściu totalnie złamała mi dziś serce. Totalnie się nie spodziewałam takiego finału. Ludzie jednak na prawdę szybko odchodzą. Jak długo naszej rodzinie dane będzie być razem? Czy tata będzie świętował ze mną, gdy skończę studia? Czy poprowadzi mnie do ołtarza? Czy moje dzieci poznają dziadka? Czy Crohn w ogóle pozwoli mi na założenie rodziny i skończenie studiów? Czy ktoś będzie chciał spędzić życie w takim trio on, ja i Crohn? Tyle pytań i co jedne to gorsze... i na wszystkie z nich brak odpowiedzi. Przepraszam, za taki smutny ton tego postu, za kilka dni postaram doprowadzić do psychicznego ładu i napisać coś bardziej optymistycznego.

Przesyłam zdjęcie wiązanki, którą zrobiłam dla dziadków, mam nadzieję, że długo nie zrobię takiej dla rodziców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz