wtorek, 8 listopada 2016

Zakocona Żona Crohna :)

Witajcie Kochani,

Ostatnio miałam małe szaleństwo w życiu. Nie dość, że rozpoczęłam praktyki w gabinecie naszego schroniska (które są rewelacyjne i uczą mnie o wiele więcej, niż większość zajęć) to jeszcze jakoś z zaskoczenia zostałam kocią mamą na jakiś czas. Totalny dla mnie debiut, bo nigdy nie miałam kota, moje kocie doświadczenie było zerowe, co kiepsko wróży u przyszłego lekarza. W pierwszy dzień w gabinecie trafił mały, 2 tyg. kociak... nie mógł zostać w schronisku, bo oczywiście wymagał całodobowej opieki i karmienia przez butelkę.



Tak oto Muffin (a wtedy jeszcze Awaria) trafił do nas, wychował się i wiele wskazuje, że zostanie na zawsze. Pokochali się z Astrą, wszyscy go pokochali i chociaż jest kocią sierotką (obecnie ma 8 tyg.), to chyba nie zdaje sobie z tego sprawy :D Czekało nas z nim sporo bezsennych nocy, młody przeszedł koci katar, problemy z brzuszkiem, ale obecnie jest dobrze i chłopak wygląda już tak :)


Mieliśmy również jakiś czas jeszcze jedną koteczkę pod opieką, która trafiła w fatalnym stanie pod moją opiekę prosto właśnie ze schroniska. Miała wtedy 7 tyg.


Koteczka zafundowała nam tydzień mocnych wrażeń, otarła się o śmierć, spędziliśmy godziny na kroplówkach w klinice (co przepłaciłam tygodniem antybiotyku i początkami zapalenia płuc) ale finalnie wydobrzała, rozjadła się, rozbawiła i tydzień temu w wieku 10 tyg. trafiła do rewelacyjnego nowego domu, gdzie jest bardzo szczęśliwa. A to zdjęcie tuż przed adopcją, jeszcze u mnie :) 


Ja poza koteczkami niestety w zaostrzeniu, czekam na włączenie do programu z lekiem Entyvio, dalej biorę sterydy, nadal chodzę na praktyki i od jutra zaczynam nową pracę na cały etat, więc proszę o ciepłe myśli. Chciałabym znaleźć czas na rysunek (niestety poprzednie i jutrzejsze zajęcia mi przepadną), na naukę - wszak priorytet i po prostu odpoczynek. Trzymajcie się ciepło