czwartek, 17 września 2015

Witam po przerwie :)

Przepraszam, za długą przerwę w postach. Jednak czułam się tak osłabiona, że nie potrafiłam się zabrać do napisania chociaż kilku zdań. 

Zdrowotnie u mnie, chociaż tragedii nie ma, to dobrze też wcale. Skończyłam już (z końcem sierpnia) program Hurmiry i nic nie wskazuje, bym kwalifikowała się na kolejny (zbyt słaba odpowiedź). Ciągle na sterydach, bo próba zmniejszenia dawki skończyła się pełnoobjawowym zaostrzeniem. Kalprotektyna 600, brzuch pobolewa i chociaż obecnie nie ma w Polsce żadnej innej skutecznej metody leczenia, to jeszcze nie jest tragicznie. Żyję nadzieją, że nadejdzie dzień, kiedy poczuję wreszcie remisję i kiedy opuści mnie stałe uczucie wyczerpania oraz paskudne migreny... Mam pewną nadzieję, że pomocą okaże się olej CBD (legalna forma oleju z konopi w kraju), ale dam znać jak zacznę stosować :) 

Dawno już zajęłabym się kwestią podreperowania zdrowia intensywniej (chociażby kupując wcześniej olej), gdyby nie fakt.... że miniona sesja była bardzo trudna, długa i wyczerpująca. Mieliśmy 7 egzaminów, z czego 2 zdawałam we wrześniu. Brak możliwości warunku z tych przedmiotów (w przypadku, gdy się nie uda-strata roku) oraz kiepskie zdrowie i brak sił do nauki uczyniły wakacje bardzo nerwowymi i pozbawionymi wypoczynku. Opatrzność jednak czuwała nade mną i szczęśliwie mi się wszystko pozaliczać. Mam wobec tego 2 tygodnie na zebranie sił po najgorszej sesji w życiu, przed (słynnym na całym wydziale) najgorszym roku na weterynarii :) 

Studia miały również dobre strony, udało mi się odbyć fenomenalne praktyki hodowlane (obowiązkowe po 2 roku). Wraz z koleżanką towarzyszyłyśmy przez 2 tygodnie Panu Doktorowi w życiu wiejskiego weterynarza. Ciężka i piękna praca. Brałyśmy udział w porodach u krów (w tym jedna cesarka), pomagałyśmy przy drobnych operacjach i różnych badaniach oraz zabiegach. Dużo wiedzy i bezcenne wspomnienia. Jedno z najwspanialszych momentów, które na długo zapamiętam, to sytuacja... kiedy mogłyśmy zbadać krowę w trakcie porodu, dotykając głowy cielaka jeszcze będącego w macicy, który za kilkanaście minut później uważnie nam się przyglądał (co widać na zdjęciu) :) 

Pozostały wolny czas spędziłyśmy zgłębiając końskie zwyczaje pomagając w stadninie, w której hostelu nocowałyśmy. Nie ukrywam, że od dziecka nie miałam kontaktu z dużymi zwierzętami i do konia podchodziłam z dystansem jak do jeża :) Cierpliwy Pan Stajenny i Pan Właściciel pomagali mi oswoić lęki i nauczyć się współpracy nawet z nieco zdziczałymi, nieprzewidywalnymi kobyłkami :)  Myślę, że wiele z tego przyda mi się jeszcze w czasie studiów i pracy. Poza tym samą możliwość pobiegania wśród stada kilkudziesięciu półdzikich koni, również z pewnością miło zapamiętam na długo :) 


Po praktykach jeszcze tydzień z chrześniakami i moją mamą w górach. Kilka dni na wsi na działce, no i to by było na tyle moich wakacji... Byłam w przerwach od wyjazdów na tyle wykończona, że mimo oficjalnie 3 miesiąca w domu, większości przyjaciół jeszcze nawet nie widziałam :P Mam nadzieję, nadrobić zaległości w tym pozostałym wolnym czasie... :) Trzymajcie się ciepło. Dziękuję za cierpliwość i obiecuję poprawę! :)